Świeże pieczywo od rana
Oj, dobrze że do mojego sklepu przyjechała już dostawa świeżego pieczywa z piekarni, bo myślałem, że jeszcze chwila, a żołądek przyklei mi się do kręgosłupa. Od kiedy rozpocząłem pracę jako kierownik sklepu Lubin nigdy nie jem śniadania w domu, tylko zawsze czekam na świeże pieczywo w pracy. Po przyjeździe dostawcy z piekarni wybieram sobie ulubioną bułkę, zaszywam się na zapleczu i robię sobie przepyszne kanapki. Zazwyczaj z paprykarzem, który niektórzy uznają za śmierdzący (nie wiem o co im chodzi) albo z pasztetem. To moja codzienna tradycja, której prawie nigdy nie łamię. Dzisiaj ze względu na wszechogarniający głód byłem bardzo blisko porwania jakiegoś batonika i napchania żołądka, ale się powstrzymałem. 1:0 dla mnie.
Pracownice mojego sklepu również korzystają z dostępności świeżego pieczywa i w trakcie przerwy też robią sobie kanapki. Na początku miałem im tego zabronić, ale w końcu stwierdziłem, że skoro ja tak robię to dlaczego one nie mogą? Nie ma nic lepszego niż smak świeżej bułki o poranku.
Z brzuchem napełnionym pysznym jedzeniem wszystkim pracuje się o niebo lepiej. Każdy ma więcej siły i energii, a to przekłada się przecież na poziom obsługi klienta. Moje pracownice są bardzo miłe, wszyscy je chwalą i pewnie dlatego wracają do mojego niewielkiego sklepu. Dziwię się, że w dobie dyskontów i supermarketów nadal udaje mi się utrzymać rentowność mojego sklepiku. Ciekawe jak długo jeszcze.
Komentarz